W swojej karierze motoryzacyjnej raz odbierałem auto z salonu…. Nówkę….. Szok 😉 29 grudnia 1995 r. pojechałem wraz z 4 kolegów leśniczych do Wrześni, by odebrać malucha. Po przybyciu na miejsce okazało się, że przeznaczono dla nas 4 zielone i jeden żółty samochód. Oczywiście nikt nie chciał żółtka, tak więc zrobiliśmy losowanie, w którym okazało się po raz tysięczny że nie mam szczęścia do losowania…. W ten sposób żółtek został mi przez los przypisany. Okazało sie nawet, że mój egzemplarz był przystosowany do montażu oprzyrządowania dla inwalidy. No nic, zapakowałem się do auta i w drogę. Późnym wieczorem po śnieżnej przejażdżce wylądowałem w domu. Auto kosztowało skromne 9878 zł, posiadało dwa lusterka, kolorową tapicerkę (nie z plastiku), wysokie fotele, podgrzewaną tylną szybę i uchylne tylne okienka….. Normalnie wypas niewyobrażalny…. 😉 Oczywiście pachniało nowością itd. Już wkrótce okazało się, że losowanie było szczęśliwe, fiacik był bardzo oszczędny, palił średnio 5,5 l/100 km. Rekordowo niskie spalanie, jakie udało mi się uzyskać to 4,34 l na dystansie Bielawa- Poznań-Swarzędz-Lędyczek-Bielawa, na pokładzie były dwoje dorosłych i dwójka dzieci, jazda typowo ekonomiczna, tj. 90 km/godz. Dla odmiany wracając z okolic Kassel 505 km go granicy pokonałem w 5 godz. 5 minut….. Prędkość przelotowa wynosiła pod 130 km, nawiasem mówiąc maluszek osiągał licznikowe 140 km/godz, miał tak wydajne ogrzewanie, że w zimie trzeba było jeździć na dłuższych trasach w krótkim rękawku….. 🙂 Przez 15 miesięcy pokonałem nim dystans 33 tys. km, było wiele wyjazdów rodzinnych (fajnie to brzmi, dziś nie możemy zapakować się w 3 osoby do Sana Fe), dwa wyjazdy do Niemiec. Autko było bezawaryjne, stawiałem się tylko na przeglądach, miało też jedną wadę….. Lakier na masce już po roku miał mikroodpryski….. Pewnie był to efekt zastosowanych “ekologicznych” lakierów. Wiosną 1997 przyszedł czas na rozstanie…. Pojechałem z Hanią na giełdę do Chojnic, ustawiliśmy auto (wystawiłem cenę 9700) i poszliśmy oglądać inne auta. Wróciliśmy po jakiś 20-tu minutach i dostaliśmy opieprz od gościa, który za nami czekał. Maluch z 1995 r. “stały” po 10,2-10,8 tys ale miały po 10-15 tys. przebiegu. Klient przejechał się, pooglądał i zaczął negocjacje, przez malutką ryskę na masce zeszliśmy do 9450 zł i pojechaliśmy sfinalizować transakcję. Na pytanie dlaczego kupił żółte auto, odpowiedział: Bo to ma być auto dla żony i mają ją z daleka widzieć, poza tym niebieskie, zielone i czerwone są oklepane…. Tak więc okazało się, że pozornie zły los okazał się po czasie dobrym…. Tym bardziej, że był to ostatni tydzień ceny maluchów. Koledzy leśniczowie podjudzeni moim sukcesem tłumnie zaczęli odwiedzać giełdy, wyszło na to że swoje auta z przebiegami od 8 do 15 tys. km. (często z folią na tylnym siedzeniu) sprzedali z 8,2-8,7 tys. zł….. Po prostu miałem fuksa, tyle krótkiej opowieści o jednym z aut z mojej historii motoryzacji 😉
Taką serwisówkę dostałem…. 😉
Wymiary “limuzyny” 😉
Szczegóły silnika
Dumnie prężący się elegant i auto do pracy, czyli trabi 😉
750 km od domu 😉
Tyle w temacie.
Pozdrawiam terenowo.
Seba 4×4