Po kilku dniach udało wyrwać się na kilka godzin go Gazika. Teoretycznie zadanie było proste, wykręcić hak, wyciągnąć ramę, zrobić koziołki i położyć na nich drugą ramę by zacząć jej naprawę. Łatwo powiedzieć, trudno uczynić…. Wiele było opornych śrub, ale wszystkie razem nie sprawiły tyle kłopotu, co to jedno diabelstwo…. Nadmienię, że i tak sukces jest połowiczny…… 🙁 Godzina grzania, walenia młotkiem (w tym raz w rękę….. 😉 ) i tylna część puściła, przód jeszcze nie…. Postanowiłem “w między czasie” popracować nad kobyłkami, trochę cięcia, trochę spawania i jedna powstała…. Niezbyt piękna, ale oczyści się ją, zakonserwuje i pomaluje, będzie OK, najważniejsze że będzie wygodnie (ach te stare plecy…..). Tyle dziś, jutro i pojutrze planuję dłuższy pobyt i mam nadzieję, że robota ruwszy do przodu, w końcu koniec rozbiórki i początek odbudowywania 🙂
Kilka zdjęć:
Grzanie, grzanie i tylko trochę zeszło…..
Oto uparciuch…. Taki małolat (48 lat) a taki oporny…. 😉
Ruszyło się aż 2-3 mm……..
Nic pięknego, ale skuteczne 😉
Się pomaluje i będzie OK 😉
Pozdrawiam terenowo.
Seba 4×4