Z pewnym zaciekawieniem przeczytałem na FB post o planowanym wydarzeniu pod nazwą I Off Road Challenge 4X4 Chojnice. Czyżby imprezy terenowe miały znowu powrócić w okolice Chojnic? Fajnie by było 😉 Wykonałem kilka telefonów i udało się zabrać kilka aut, do których mogłem podłączyć się moją “pseudo” terenówką, czytaj: Santa Fe 😉 Pojawili się Błażej z Bartkiem w Patrolu, Wojtek w Patrolu, Jurek z Grzesiem w Patrolu, Łukasz z Andrzejem w Patrolu i Sławek z Teresą, jedyni nie w Patrolu a Jeepem 😉 Towarzyszyłem im z Hanią w Hyundaiu. Stawiliśmy się na miejscu jako jedni z pierwszych, lokalizacja była znana z którejś dawnej edycji Chojnickiego Zlotu, zapisy, rozmowy, ocena konkurencji i powoli rozjechaliśmy się na trasy OS-ów. Było ich 5, cztery typowe na czas (w tym jeden tyłem) i ostatni polegał na zbieraniu pieczątek zlokalizowanych blisko siebie, oczywiście również na czas. Pierwszą próbą była krótka i kręta trasa zlokalizowana przy głównej drodze, jedno miejsce z błotkiem, kilka hopek i ostre nawroty premiowały małe i zwrotne auta, ciężkie i mało sterowne Patrole nadrabiały stabilnością na zakrętach. Nie obeszło się bez boczków, na krótkim filmie umieszczonym poniżej udało się uwiecznić jeden z nich 😉 Kolejna próba usytuowana była na podmokłej łące, zasada była prosta: górką ogień, dohamowanie na pełnym nawrocie i ogień przez grzęzawisko. Największym problemem było ruszenie po zatrzymaniu się na mecie 🙂 Kolejna próba usytuowana była w lesie, wąska trasa, bliskość drzew, kilka hopek, ponownie Patrol wydawał się za duży, ale chłopaki poradzili sobie dobrze. Zbieranie pieczątek zaliczone zostało w komplecie, po nich przyszła pora na esy floresy jechane tyłem…… Byłem w swoim życiu na wieeeelu imprezach, jeździłem między taśmami, bramkami, obok jednej chorągiewki, zbierałem pieczątki, ale tyłem na czas nie jeździłem 😉 W pobliskiej dużej kałuży ciągle coś sie działo, uczestnicy dla frajdy widzów męczyli tam swe auta, pojawiały sie awarie, ktoś zaliczył bliski kontakt z drzewem, ktoś inny zaliczył “boczek”, tradycja…. 😉 Miło było spotkać się z znajomymi (z niektórymi po latach), powspominać i snuć plany. Nie zbrakło ogniska, kiełbasy i jakiegoś napoju dla tych, którzy nie prowadzili. Przy ogłaszaniu wyników okazało się, że Błażej z Bartkiem zajęli II miejsce w klasie OPEN, skwitowaliśmy to wielkim aplauzem. Wracając stanęliśmy na popas w Pile (dzięki Grzechu 😉 ), gdzie zabawiliśmy dość długo….
Podsumowując: fajna impreza dla amatorów, którzy chcą się spotkać z terenową bracią, pościgać w jednym miejscu i poobserwować zmagania. Odcinki niezbyt długie (dlatego powtarzane były pętle) i nieco wąskie, ale naprawdę należy cieszyć się, że udało się Mariuszowi zorganizować taka imprezę. Dzisiaj trudno o miejsca do zabawy i mam nadzieję, że w tym roku będziemy mogli powrócić na kolejna edycję, czego Wam i sobie szczerze życzę.
Pozdrawiam terenowo.
Seba 4×4