Przed pożegnaniem starego roku kilka godzin poświęciłem na dalszą dewastację (czytaj rozbiórkę) pierwszego gazika. Słoneczko, mroźne powietrze i chęć do działania czyniły cuda. Udało mi się zdemontować tylny bagażnik (opuszczana krata do przewozu pozyskanej zwierzyny) tylną klapę, lampy, tylne błotniki, butlę gazową, chłodnicę i kilka innych dość pracochłonnych drobiazgów. Weryfikacja dokonana metodą opukową, słuchową i wzrokową nie nastraja nazbyt optymistycznie. W wielu miejscach najwięcej było farby typu Hammerite, pod którą praktycznie nie było nic 🙂 Jednym z bardziej pracochłonnych (a raczej czasochłonnych) zajęć było wystukiwanie sworzni trzymających tylną klapę, szacunek dla rosyjskiej technologi za zastosowane rozwiązanie technologiczne…. 😉 Prace na dziś zostały zakończone, pozostało wyjąć kolumnę kierowniczą i zdemontować “wannę”. Potem wyjazd z podwoziem i rozbiórka drugiego gazika. Potem weryfikacja ram i elementów nadwozia oraz silników, ciekawe, który ma lepsze sprężanie 😉 W naprawie i weryfikacji podzespołów przydatne będą archaiczne książki obsługi i instrukcje napraw, które oczywiście posiadam 😉 Poniżej kilka zdjęć, oczywiście z opisem 😉
Ciekawe, na czym trzymał się błotnik 😉
Ach te “korniki” 😉
Tył prawy też doopy nie urywa 😉
A taki ładny był…. 😉
Zagadka, gdzie robione zdjęcie? Tylny lewy róg podłogi, a raczej pamiątki 😉
Jaki krótki przód bez chłodnicy…..
Niby książka od Warszawy, ale pomogła mi już w kilku naprawach Gazików…. 😉 Pamiątka po Tacie i Jego Warszawie z 1972 roku. Wygląd świadczy o częstym pobycie w warsztacie 😉
Wytłumaczone jak dla dzieci, dziś bez komputera prawie nikt nie zaczyna pracy…….
Tak, tak…. Kiedyś nie było hydropopychaczy…… 😉
A skrzynie miały tylko trzy biegi….
Spójrzcie na częstotliwość obsługi ………….
Przy obecnych przebiegach trzeba by było co miesiąc dwa dni spędzać pod autem 😉
“Kilka” punktów obsługowych….. I co ile km….. 😉