I Terenowe Spotkanie w Biskupicach 21.11.1998 r.


W 1997 roku udałem się na pierwszą imprezę swoją rasową terenówką z 1957 roku, tzn. GAZ 69 AM z potężnym silnikiem 2,1 rodem z Żuka. Ze względu na ekonomię wyjazdu wybór padł na pobliskie Chojnice. Mówią, że po pierwszej imprezie masz dwa wyjścia:

  1. powiedzieć, że więcej z wariatami nie jeżdżę, wracać do domu i nawet nie wspominać imprezy…..
  2. uzmysłowić sobie, że na to wiele lat czekałem i wpaść w klimat po uszy……

Ja oczywiście załapałem się na wariant drugi. W kolejnym roku odwiedziłem kilka imprez (Chojnice, Rytel, Czersk, Ostrzyce, Biedrusko, Kałużewo) i po poznaniu wielu wspaniałych osób zostałem namówiony do zorganizowania czegoś na moim terenie. Oczywiście dałem się wrobić, głównym prowokatorem był Marek Zając, który nie pozwolił mi się wycofać z projektu. No to zabrałem się do roboty….

Uzyskałem akceptację mojego ówczesnego przełożonego – nadleśniczego Nadleśnictwa Lipka na zlokalizowanie trzech krótkich prób na terenie leśnictwa i czwartej na jego obrzeżu i zabrałem się za przygotowania. Po stronie kulinarnej nie było problemu, tradycyjny bigos Seby, kiełbachy, smalce i gorące napoje, ustawianie tras to inna bajka.

Pierwszą próbę zlokalizowałem w pobliżu ówczesnego miejsca zamieszkania, start pod górkę, szybki nawrot z nasypu, odcięcie, lewy pod las, ogień pod górę skrajem lasu, pełen prawy nawrot z górki, ogień po uciekającej w dół wyboistej drodze, lekki lewy i meta…. Jakieś 900-1000 metrów po gliniastym podłożu porośniętym trawą.

Druga próba to łąka z lekkimi skosami, rowem i bliskością drzew…. Kilka nawrotów, krótkie odcięcia i sporo pracy kierownicą, raptem jakieś 700 metrów…..

Trzecia próba to kilka nawrotów na skarpie nadrzecznej, ostre nawroty, duże różnice poziomów i bliskość drzew oraz skryta dziura przed metą. Jakieś 350 metrów…….

Czwarta próba to trasa długości około 800 m bardzo łatwa do nawigowania…. Cały czas prosto wzdłuż i przez rów na torfowym podłożu z bezpośrednią bliskością napływów korzeniowych, pni drzew i z zdradliwym wyjazdem pod koniec.

Przygotowałem dyplomy, puchary, stopery i listą startową na 15 załóg (tyle było zgłoszeń). Jako że listopad był ciepły, to spokojnie oczekiwaliśmy tego sobotniego poranka….. Aż tu nagle z dnia na dzień temperatura spadła do blisko minus 10 stopni C….. Od rana wypatrywałem kawalkady aut, ale wyszło jak zwykle…. Dotarli najwytrwalsi i to z Gdańska, Gdyni i Poznania…… Pojawił się Buli w swoim Czapajewie, Marek w świeżo nabytej G-klasse, Robert w dłubniętym Gaziku, Andrzej w Wranglerze, Andrzej w mocno podrasowanej LJ 80 (całe 40-45 KM), Włodek w UAZ’ie i Arek w UAZ’ ukrywającym japońskie podwozie i wnętrze….. Ja zamykałem stawkę 😉 Byłem pełen podziwu dla ich chartu ducha 😉 Ruszyliśmy na trasy odcinków i już na początku pech dotknął Bulego, jego Czapajew odmówił posłuszeństwa, trudno, ściągnęliśmy auto na bazę i dalej na imprezę. Było różnie, nagle zmrożone gliniaste podłoże powodowało że chwilami jazda przypominała balet na lodowisku, dla odmiany torfowe tereny zdradliwie wciągały pojazdy w swe “dolne” poziomy. Nie obyło się bez wyciągania aut, otwierających się drzwi w UAZ’ie Włodka, wygiętego resoru i pękniętej obudowy reduktora w Jeep’ie Andrzeja. Życie, ryk silników, emocje kierowców i pilotów wskazywały na wysoki poziom adrenaliny pomimo tak małej rangi imprezy 😉 Należy pamiętać, ze miałem wówczas przyjemność gościć  przyszłych Mistrzów Polski RMPST, organizatora wielu imprez o krajowej renomie i sławie i oczywiście bywalców wielu znanych imprez off-road’owych. Po emocjach związanych z pokonywaniem odcinków dojechaliśmy na urokliwą bindugę położoną nad zalewem, tam ogłoszone zostały wyniki, wręczone dyplomy, puchary i drobne pamiątki. Całości dopełnił obfity posiłek i rozmowy, gadanie, umawianie kolejnej imprezy, gadanie, itp itd. Gdy mróz nam dopiekł, skierowaliśmy się do zajazdu, gdzie dalej toczyły się rozmowy i nie tylko.

Reasumując, tylko dzięki pozytywnie zakręconym osobom rozpoczęła się moja przygoda z organizowaniem imprez 4×4, których było później naprawdę dużo…. Drugim ważniejszym pozytywem jest możliwość poznania tylu wspaniałych osób, z którymi mam kontakt do dziś.

Dziękuję Wam 😉

Pozdrawiam terenowo

Seba 4×4

bis-1

Diesel, niezależne zawieszenie przodu…… 😉

bis-2

Ryczące 3,0 w G-klasse

bis-3

Hmmm, coś dużo szpilek w kołach 😉

bis-4

I z górki jak na sankach….

bis-5

Finałowe odliczanie przed startem

bis-6

Marek w akcji na drugim odcinku

bis-7

Poczciwy GAZ 69, silnik 2,3 l MB, wspomaganie, klatka, most od Muscela….

bis-8

Włodek na trzecim odcinku

bis-9

I niespodzianka na finiszu czwartego odcinka

bis-10

Amerykańska technologia prowadzona przez Andrzeja

bis-11

Lewy 90…..

bis-12

Siedziba leśnictwa Biskupice, od tego wzięła się nazwa

bis-13

Andrzej w demonie mocy

bis-14

Dajesz Włodek, dajesz 😉

bis-15

Siwy dym? Nie to śnieg 😉

bis-16

Coś mi doopkę znosi 😉

bis-17

Czwarty odcinek nie był problemem dla Marka

bis-18

Włodek też przemknął 😉

 

 

Trochę z imprezy od 28 minut 40 sekundy

Trochę z imprezy od 28 minut 40 sekundy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *