W 1997 roku udałem się na pierwszą imprezę swoją rasową terenówką z 1957 roku, tzn. GAZ 69 AM z potężnym silnikiem 2,1 rodem z Żuka. Ze względu na ekonomię wyjazdu wybór padł na pobliskie Chojnice. Mówią, że po pierwszej imprezie masz dwa wyjścia:
- powiedzieć, że więcej z wariatami nie jeżdżę, wracać do domu i nawet nie wspominać imprezy…..
- uzmysłowić sobie, że na to wiele lat czekałem i wpaść w klimat po uszy……
Ja oczywiście załapałem się na wariant drugi. W kolejnym roku odwiedziłem kilka imprez (Chojnice, Rytel, Czersk, Ostrzyce, Biedrusko, Kałużewo) i po poznaniu wielu wspaniałych osób zostałem namówiony do zorganizowania czegoś na moim terenie. Oczywiście dałem się wrobić, głównym prowokatorem był Marek Zając, który nie pozwolił mi się wycofać z projektu. No to zabrałem się do roboty….
Uzyskałem akceptację mojego ówczesnego przełożonego – nadleśniczego Nadleśnictwa Lipka na zlokalizowanie trzech krótkich prób na terenie leśnictwa i czwartej na jego obrzeżu i zabrałem się za przygotowania. Po stronie kulinarnej nie było problemu, tradycyjny bigos Seby, kiełbachy, smalce i gorące napoje, ustawianie tras to inna bajka.
Pierwszą próbę zlokalizowałem w pobliżu ówczesnego miejsca zamieszkania, start pod górkę, szybki nawrot z nasypu, odcięcie, lewy pod las, ogień pod górę skrajem lasu, pełen prawy nawrot z górki, ogień po uciekającej w dół wyboistej drodze, lekki lewy i meta…. Jakieś 900-1000 metrów po gliniastym podłożu porośniętym trawą.
Druga próba to łąka z lekkimi skosami, rowem i bliskością drzew…. Kilka nawrotów, krótkie odcięcia i sporo pracy kierownicą, raptem jakieś 700 metrów…..
Trzecia próba to kilka nawrotów na skarpie nadrzecznej, ostre nawroty, duże różnice poziomów i bliskość drzew oraz skryta dziura przed metą. Jakieś 350 metrów…….
Czwarta próba to trasa długości około 800 m bardzo łatwa do nawigowania…. Cały czas prosto wzdłuż i przez rów na torfowym podłożu z bezpośrednią bliskością napływów korzeniowych, pni drzew i z zdradliwym wyjazdem pod koniec.
Przygotowałem dyplomy, puchary, stopery i listą startową na 15 załóg (tyle było zgłoszeń). Jako że listopad był ciepły, to spokojnie oczekiwaliśmy tego sobotniego poranka….. Aż tu nagle z dnia na dzień temperatura spadła do blisko minus 10 stopni C….. Od rana wypatrywałem kawalkady aut, ale wyszło jak zwykle…. Dotarli najwytrwalsi i to z Gdańska, Gdyni i Poznania…… Pojawił się Buli w swoim Czapajewie, Marek w świeżo nabytej G-klasse, Robert w dłubniętym Gaziku, Andrzej w Wranglerze, Andrzej w mocno podrasowanej LJ 80 (całe 40-45 KM), Włodek w UAZ’ie i Arek w UAZ’ ukrywającym japońskie podwozie i wnętrze….. Ja zamykałem stawkę 😉 Byłem pełen podziwu dla ich chartu ducha 😉 Ruszyliśmy na trasy odcinków i już na początku pech dotknął Bulego, jego Czapajew odmówił posłuszeństwa, trudno, ściągnęliśmy auto na bazę i dalej na imprezę. Było różnie, nagle zmrożone gliniaste podłoże powodowało że chwilami jazda przypominała balet na lodowisku, dla odmiany torfowe tereny zdradliwie wciągały pojazdy w swe “dolne” poziomy. Nie obyło się bez wyciągania aut, otwierających się drzwi w UAZ’ie Włodka, wygiętego resoru i pękniętej obudowy reduktora w Jeep’ie Andrzeja. Życie, ryk silników, emocje kierowców i pilotów wskazywały na wysoki poziom adrenaliny pomimo tak małej rangi imprezy 😉 Należy pamiętać, ze miałem wówczas przyjemność gościć przyszłych Mistrzów Polski RMPST, organizatora wielu imprez o krajowej renomie i sławie i oczywiście bywalców wielu znanych imprez off-road’owych. Po emocjach związanych z pokonywaniem odcinków dojechaliśmy na urokliwą bindugę położoną nad zalewem, tam ogłoszone zostały wyniki, wręczone dyplomy, puchary i drobne pamiątki. Całości dopełnił obfity posiłek i rozmowy, gadanie, umawianie kolejnej imprezy, gadanie, itp itd. Gdy mróz nam dopiekł, skierowaliśmy się do zajazdu, gdzie dalej toczyły się rozmowy i nie tylko.
Reasumując, tylko dzięki pozytywnie zakręconym osobom rozpoczęła się moja przygoda z organizowaniem imprez 4×4, których było później naprawdę dużo…. Drugim ważniejszym pozytywem jest możliwość poznania tylu wspaniałych osób, z którymi mam kontakt do dziś.
Dziękuję Wam 😉
Pozdrawiam terenowo
Seba 4×4
Diesel, niezależne zawieszenie przodu…… 😉
Ryczące 3,0 w G-klasse
Hmmm, coś dużo szpilek w kołach 😉
I z górki jak na sankach….
Finałowe odliczanie przed startem
Marek w akcji na drugim odcinku
Poczciwy GAZ 69, silnik 2,3 l MB, wspomaganie, klatka, most od Muscela….
Włodek na trzecim odcinku
I niespodzianka na finiszu czwartego odcinka
Amerykańska technologia prowadzona przez Andrzeja
Lewy 90…..
Siedziba leśnictwa Biskupice, od tego wzięła się nazwa
Andrzej w demonie mocy
Dajesz Włodek, dajesz 😉
Siwy dym? Nie to śnieg 😉
Coś mi doopkę znosi 😉
Czwarty odcinek nie był problemem dla Marka
Włodek też przemknął 😉
Trochę z imprezy od 28 minut 40 sekundy
Trochę z imprezy od 28 minut 40 sekundy